Najlepszym komentarzem są słowa śp. Kisiela: Socjalizm, to ustrój bohatersko walczący z problemami nieistniejącymi w innych ustrojach. Dla wyjaśnienia – normalny łańcuch dostaw to producent->hurtownia->detalista. W odwróconym – detalista sprzedaje hurtownikowi.
Dlaczego aptekom opłaca się sprzedawać? No jak ktoś chce kupić i dobrze płaci – to jest to oczywiste.
Dlaczego hurtowni opłaca się to kupić? Bo jak to sprzeda na zachód, to ma kilkukrotną przebitkę.
Czemu nie może kupić normalnie u producenta i normalnie sprzedać na zachód?
I tu dochodzimy do clue: Bo leki refundowane mają LIMITY produkcyjne. Czyli jeśli producent chce aby lek został wpisany na listę refundacyjną, to proponuje cenę i zostaje przydzielony limit – za przekroczenie limitu w dół czy w górę – są kary. Więc producent nie może wyprodukować więcej (i sprzedać hurtowniom, które to sprzedadzą na zachód). Konsekwencją tych ograniczeń jest to, że niektóre leki są deficytowe – nie da się ich kupić, bo na rynek wpada ich określona ilość (ustalona zgodnie z potrzebami ludności na podstawie lat ubiegłych), a część wycieka na zachód, więc nie ma wyjścia komuś musi braknąć.
Drogie dzieci urodzone po 1989 – to jest właśnie gospodarka SOCJALISTYCZNA (oparta o centralne planowanie) – tak wszystko działało w PRL i dlatego na półkach w sklepach był tylko ocet. Wystarczyłoby zlikwidować limity i producent NATYCHMIAST mógłby zalać zachód lekami – bo koszt wyprodukowania leku jest relatywnie niski – drogie są R&D, ale im więcej producent sprzeda, tym szybciej zwrócą mu się te badania i tym szybciej cena leku spadnie. Ale to już dla urzędnika jest nie do ogarnięcia. Znacznie „prościej” jest wysłać armię kontrolerów i karać, karać, karać.
#Wolność – jak ja za tym tęsknię…