Szanowni Państwo – nie dajcie się omamić. Rząd Szydło nie rozważa likwidacji PIT. Co najwyżej rozważa zmiany w tym podatku. Literka i w akronimie PIT oznacza Income, czyli dochód. Oznacza to ni mniej ni więcej, że podatnik od przychodu odejmuje koszty i od uzyskanego wyniku – dochodu – oblicza podatek. Nieważne czy będzie to 19%, 32% czy 10%. Nieważne czy będą ulgi czy nie. Nieważne czy będzie w to wliczony ZUS, zdrowotne, czy inne opłaty. Nieważne czy będzie kwota wolna od podatku i ile ona będzie wynosić. Będzie to podatek od DOCHODU. I żadne zaklęcia tego nie zmienią. Likwidacja PIT oznacza, że przedsiębiorca nie potrzebuje ewidencjonować kosztów, które obniżają mu dochód. Oznacza że dla firm, które nie są podatnikami VAT niepotrzebne są kasy fiskalne, niepotrzebne są biura rachunkowe. I przede wszystkim – niepotrzebnych jest 80% urzędników skarbowych, którzy kontrolują to co ludzie usiłują odliczyć od przychodu. I oczywiście oznacza to natychmiastową podwyżkę o 11.25% dla pracowników firm prywatnych (i 24.25% powyżej progu stawki 32%). Tak więc oznacza to same zalety. Straty w budżecie szacowane poniżej 10% zostaną natychmiast pokryte VAT – na coś trzeba wydać te dodatkowe pieniądze. Tak więc nie wierzcie w kit, który wam wciska PiS. Nie likwidują PIT, tylko w nim mieszają