Emerytura – dobrodziejstwo czy przekleństwo.0
Dawno, dawno temu ludzie umierali młodo. Często w pracy. Problem zabezpieczenia na starość był raczej mało istotny. Ci, którzy dożywali sędziwego wieku, najczęściej albo byli na tyle bogaci, że nie musieli zaharowywać się na śmierć, albo mieli dzieci, w które zainwestowali i dobrze wychowali.
W 1880 Otton von Bismarck został pionierem piramidy finansowej. Nie dość, że jedynej legalnej, to jeszcze obowiązkowej.
Idea piramidy jest prosta jak zwykle prosta – szukamy frajerów, którzy zrzucą się na poprzedników, licząc na to, że następnicy będą się zrzucać na nich.
Najgorsze jest to, że nie ma to nic wspólnego z odkładaniem na starość, jak próbuje się wcisnąć kit ludziom.
Gdyby zamiast wpłacać do ZUS składkę, te same pieniądze odkładać na konto, z byle jakim procentem – na starość co niektórzy byliby milionerami, a zwykli ludzie – bogaczami.
Sprawdźmy zatem – na fundusz emerytalny odprowadzane jest 18,52% pensji brutto (to że płaci pracodawca i pracownik nie ma znaczenia)
średnia pensja to 3600 zł brutto – czyli 666,72 odkładamy na emeryturę co miesiąc.
Studia kończymy w wieku 24 lat, na emeryturę idziemy w wieku 65 lat – pracujemy przez 41 lat – powiedzmy 40 dla łatwiejszych obliczeń.
no to liczymy: kapitał bez kapitalizacji wynosi 40x12x666,72=320 025,60. Co oznacza, że utrzymując „emeryturę” na poziomie wypłaty moglibyśmy jeszcze życ przez (320 tys./3600/12 = 7 lat) – trochę mało, ale statystycznie wystarczy, bo mężczyźni średnio żyją 71 lat.
A teraz dodajmy kapitalizację miesięczną na poziomie skromnych 5% – tyle to daje prawie każdy bank:
Sprawdźcie sobie w excelu albo scalcu: komórka A1 to składka=666,72, komórka B1 to pierwsza wpłata 666,72. komórka B2 to poprzednia wpłata (B1)+comiesięczna składka ($A$1)+odsetki od poprzedniej wpłaty 0.05/12*B1. Teraz to kopiujemy w dół do B480 (12×40 lat) i otrzymujemy:
1.017.428 – słownie jeden milion siedemnaście tysięcy złotych z drobnymi.
Wypłacając sobie „pensję” na poziomie dotychczasowym „pociągniemy” na emeryturce 23 lata. Ale zaraz, zaraz- co miesiąc nam się przecież odsetki będą nadal dodawać – to może jeszcze trochę dłużej! Zobaczmy ile B480-B479-$A$1= 4218,92 – czyli wychodzi na to, że nasz kapitał będzie rosnął wiecznie, nawet jeśli zrobimy sobie „podwyżkę pensji” do 4200.
Ewentualnie możemy wcześniej pójść na emeryturkę – w 448 miesiącu odsetki będą już powyżej 3600 zł – czyli po 37 latach i 4 miesiącach. Co jest odpowiedzią na ewentualny zarzut, że czasami ludzie są na bezrobociu. – okej, przez 41 lat teoretycznego maksimum mogą 3 lata i 8 miesięcy szukać pracy – może być?
Jeśli do tego dodamy jeszcze fakt, że lokaty długoterminowe są oprocentowane lepiej – powiedzmy 10% to zabawa zaczyna się na całego: po 480 miesiącach mamy na koncie 4 miliony 200 tysięcy złotych. Na emeryturę możemy się wybierać po 225 miesiącach pracy czyli po 19 latach.
Nieco zbyt różowy obraz musimy trochę odbarwić. Niestety Państwo robi wszystko żeby nam te pieniądze zabrać – inflacja zeżre nam niestety całkiem sporo. Nie mniej jednak – w porównaniu z tym, co nam daje państwo za te same pieniądze – to różnica między piaskiem a złotem.
Zapomnieliśmy o jeszcze czymś ważnym. Człowiek umiera mając na koncie 4 miliony złotych. I co się z kasą dzieje? Ano syn/córka/żona otrzymuje spadek. Są praktycznie ustawieni do końca życia. Jeśli nie zmarnują – to zabezpieczą życie swoim wnukom i prawnukom.
A teraz? A teraz Państwo zabiera nieboszczykom wszystko na co uczciwie zapracowali przez całe życie.
I jeszcze bezczelnie twierdzi, że nie ma pieniędzy w systemie dla emerytów. TAKĄ FORSĘ przechlapali…
Co będzie dalej?
Dalej będzie jeszcze gorzej. „wczoraj” 15 mln pracujących utrzymywało 5 mln emerytów – czyli 3 pracowników musi zarobić 3600×3+1800=12600 -> 4200 na jednego
„dziś” 14 mln pracujących utrzymuje 7 mln emerytów – czyli 3600×2+1800=9000 -> 4500 na jednego
oznacza to, że pracownicy muszą zarobic o 300 zł więcej, żeby mieć to samo, albo będą zarabiać o 300 zł mniej, albo emeryci dostaną mniej o 300 zł – innego wyjścia nie ma, bo z pustego i salomon nie naleje.
„jutro” będzie jeszcze gorzej, bo liczba emerytów wzrasta, a młodzi nie chcą być frajerami i zwiewają z kraju gdzie pieprz rośnie albo dalej.
No dobra – a teraz recepta – co robić dalej.
Cudów nie ma i nie będzie, a przynajmniej nie można na nich polegać.
Jest tylko jedna droga – gruba kreska
Od jutra, Ci, którzy jeszcze nie zdążyli się zatrudnić nie płacą obowiązkowego ubezpieczenia społecznego, ale też emerytury na oczy nie zobaczą.
Emeryci – do śmierci wg aktualnego systemu. Pozostali – mają wybór – albo rezygnują i dostają zwrot kasy bez odsetek, albo zostają w systemie i nic się dla nich nie zmienia.
Zasady można by jeszcze modyfikować – być może trzeba by to rozłożyć na kilka lat, albo nawet kilkanaście, ale chodzi o pewną wizję – pewien kierunek.
A spytacie pewnie skąd kasa na te składki, skoro nowi nie będą wpłacać do systemu. Z podatków kochani, z podatków – jak wszystko co od państwa dostajemy. A kasy tam jest pod dostatkiem. Że o majątku nie wspomnę.
Pewnie zaraz się odezwą głosy – tak nie można, to by była rewolucja…
Problem polega na tym, że jesteśmy w sytuacji rodziny, która ma długi, kobieta nie pracuje, mąż zarabia za mało. Mamy do wyboru: albo sprzedajemy mieszkanie i idziemy mieszkać do klitki, albo komornik nam je zabierze i będziemy spać pod mostem. Możemy zaklinać rzeczywistość, ale kiedyś komornik zapuka – i to będzie za późno. Wtedy NIKT już emerytury nie dostanie, nikomu nie wypłacą składek, wszyscy będziemy na pozycji martw się o siebie sam. I będzie się dało – zapewniam Was. Ale będzie to mocno niesprawiedliwe
Dopisane 26 października 2011:
http://emerytury.onet.pl/prasa/zus-tonie,1,4890633,artykul.html – to chyba najlepszy komentarz do mojego postu. Żarty się kończą.