Mam znajomego urzędnika. Wolnościowiec. Ale ostatnio mnie zdołował. Opowiedział mi o głupocie w CIT-ST. Że dostali wytyczne, żeby interpretować daty na tym druku w absurdalny sposób. Nie wiedziałem o istnieniu tego druku, większość z was pewnie też nie, więc w skrócie i uproszczeniu: jeśli firma ma siedzibę w Warszawie a otwiera oddział w Krakowie, to zgłasza to do skarbówki na tym druku i od tego czasu CIT jest dzielony między Warszawę i Kraków. W sumie logiczne. Ale od tego momentu firma musi co pół roku wysyłać CIT-ST oraz gdy się coś zmieni. Na moje pytanie, że to bez sensu, że trzeba wysyłać co pół roku potwierdził, ale stwierdził, że to przecież nie jest specjalnie uciążliwe.
NIE JEST UCIĄŻLIWE???????
Dawno mnie nikt tak nie wku… rzył.
Życie przedsiębiorcy w Polsce składa się w większości z pierdyliarda takich drobnych uciążliwości, które sumują się do realnych godzin i dni życia, które są de facto pańszczyzną na rzecz państwa. Co gorsza, ta pańszczyzna nie ma w większości sensu, coś jak weź to przestaw tu, a jutro przestaw to z powrotem. Miało to znaczenie kiedyś, kiedy nie było prądu, ale dziś przestawiamy, bo tak poprzednicy robili.
Nienawidzę tego państwa, które z ludzi robi parobków, a mądrych ludzi ogłupia do tego stopnia, że przestają to widzieć i stają się częścią systemu…